Oni przychodzili w maskach…

Tomasz Dziedzina, Marek Stryjek, Ośrodek Szkoleń Specjalistycznych Straży Granicznej w Lubaniu

To zdanie, jak mantra powtarzane przez czeczeńskich uchodźców, bez przerwy towarzyszyło nam podczas przyjmowania wniosków o objęcie ochroną międzynarodową na terytorium RP. Po wysłuchaniu kilkunastu osób zaczęło nam ono brzmieć znajomo - jak nic nieznaczący slogan. Po pewnym czasie zauważyliśmy jednak, iż w ustach jednych uchodźców brzmiał on bardziej przekonująco, natomiast przy wypowiadaniu przez inne osoby - pojawiała się pustka. Mityczni oni raz są kadyrowcami, raz wahabitami, raz wojownikami z gór, innym razem milicjantami bądź Specnazem. Raz mówią po rosyjsku, a raz po czeczeńsku. To bandy zamaskowanych ludzi, których nikt nie rozróżnia - bo są w maskach. A właśnie ci „oni” za wszelką cenę chcą udowodnić, że to oni mają władzę, ich należy się bać i im o wszystkim donosić.

Terespolska rzeczywistość
Kolejowe przejście graniczne w Terespolu to miejsce, w którym przyjmowana jest największa w Polsce liczba wniosków o nadanie statusu uchodźcy na terytorium RP. Godzina 7:15 rano, na peron stacji Terespol powoli i dostojnie wtacza się pociąg białoruskich kolei relacji Brześć-Terespol - potocznie i dość pejoratywnie określany „śmieciuchem”. Podróżni karnie przechodzą do przejścia podziemnego, aby stawić się do kontroli granicznej. Jako pierwsze podchodzą „białoruskie mrówki”, które przyjeżdżają tu na zakupy, oraz nieliczni turyści. Na samym końcu kolejki ustawiają się osoby, które opuściły swój kraj, nie mają wizy wjazdowej do Polski i chcą wnioskować o nadanie statusu uchodźcy - właśnie tu. One już wiedzą, że w ich wypadku procedura kontroli będzie dłuższa.

Każdego dnia pojawia się tu grupa od ok. 50 do ok. 150 osób - głównie Czeczenów i Gruzinów. Ale zdarzało się, że jednego dnia było ich nawet 400. 90 proc. wniosków o przyznanie statusu uchodźcy w Polsce jest składanych na przejściu granicznym z Białorusią: Brześć-Terespol. Pasażer, który zadeklaruje, że jest uchodźcą, chociaż nie ma dokumentów uprawniających do wjazdu, np. wizy, nie jest zawracany z granicy.

Fot. Marek Stryjek.

Historie z życia wzięte
Oto krótki opis ludzkich tragedii i problemów osób poszukujących ochrony, które na co dzień pojawiają się na kolejowym przejściu granicznym w Terespolu z nadzieją na nowe, lepsze życie. Należy jednak pamiętać, że trafiają tu również osoby prezentujące postawy cwaniackie. Osoby te wcale nie są prześladowane w swoim kraju pochodzenia, a procedura uchodźcza stanowi dla nich jedynie łatwą okazję do przedostania się na terytorium państw układu Schengen.

Krótkie „rozpytanie” funkcjonariuszy Straży Granicznej mające na celu ustalenie, czy mamy do czynienia z „prawdziwym”, czy też „fałszywym” uchodźcą. I zaczyna się cała procedura. Kserowanie dokumentów, sprawdzanie w systemach informatycznych, fotografowanie i mierzenie. W trakcie tych czynności wzywamy cudzoziemców po kolei, aby przyjąć od nich wniosek o nadanie statusu uchodźcy. I tu następuje zderzenie z rzeczywistością, jaką dobrze znają uchodźcy, a my możemy zaledwie ją sobie wyobrazić lub też nie. Opisy grozy, strachu i cierpienia. Ale mamy również do czynienia z wieloma kłamstwami, oszukiwaniem nas, aby osiągnąć zamierzony cel. 

Początki zawsze są trudne - brak zaufania po obu stronach. Co mówić? Co pokazywać, a czego nie? Czy oni mnie zrozumieją? Przecież oni nie wiedzą, co to znaczy życie w strachu, ukrywanie się, oni są szczęśliwi, uśmiechają się, są życzliwi. A może to podstęp? Może są podstawieni przez „ruskich”?

Prawdziwy uchodźca zazwyczaj nie ma takich problemów. Mówi wprost, nie kręci, jest zadowolony, że wraz z bliskimi znajduje się daleko od piekła. Wie, że to, co powie, może mu tu tylko pomóc. Bierzemy jednak pod uwagę fakt, że niektórzy są bardziej skryci albo z powodu traumatycznych przeżyć nie są skłonni do otwartej rozmowy. Dlatego też przyjęcie wniosku o nadanie statusu uchodźcy wymaga od funkcjonariusza Straży Granicznej dużej asertywności i zarazem empatii. Wiadomo, każdy człowiek jest inny.

Fot. Marek Stryjek.

Larisa, lat 37, z wyższym wykształceniem, jest strzępkiem nerwów i po prostu nie może już żyć w Czeczenii - choć kocha ją ponad wszystko. Straciła rachubę, co jest czarne, a co białe, co dobre, a co złe. Ona chce spokojnie pójść do teatru, na koncert, uczyć dzieci w szkole. Ale nie może - nachodzą ją i wypytują o brata, który zaginął bez wieści pięć lat temu. Dodatkowo jest zbyt wyemancypowana, zbyt europejska, aby zostać w Czeczenii. Kobieta niezależna nie jest tam akceptowana.

Pojawia się Czeczen w wieku 55 lat, jest sam. Wychowywał się w Kazachstanie, z dawnych czasów znał wielu Polaków, z którymi dzielił wspólny zesłańczy los. Paliaki eta haroszyje ludiej, takije kulturnyje… Opowiada o swojej tragedii, gdy znowu „czarne maski” uprowadziły jego dwóch synów. Nie wie, co się z nimi dzieje. Synowie prawdopodobnie uciekli, ale nie ma pewności, nie wie, czy jeszcze żyją. Po co tam żyć, dla kogo? Pierwszy raz od dawna został wysłuchany, ktoś zapisał jego słowa, od pierwszego kontaktu z polskimi urzędnikami wie, że chciałby tu zostać do końca swoich dni… W dowód wdzięczności rzuca się do piszącej ręki funkcjonariusza i całuje ją.

Młody, ambitny i odważny Czeczen, rocznik 88, wraz z żoną i dwójką dzieci. Skończył Wyższą Szkołę Inżynieryjną. Ojciec, choć niewykształcony, odkładał pieniądze na jego edukację - żebyś miał lepiej w życiu niż ja, żebyś nie musiał ciężko harować na życie. Co z tego? Ojca zabili, brat poszedł w góry, a on pozostał sam. Ciężko pracował fizycznie, na awans nie miał szans, bo nie miał ani pieniędzy, ani znajomości. Dodatkowo zaczęli go nachodzić „ludzie w maskach”, pytali o brata. Połamali obie ręce, innym razem stłukli do nieprzytomności, pozostawili na drodze. Przypadkowy przechodzień udzielił mu pomocy, nastawił kości, żywił i rehabilitował - przez cztery miesiące. Gdy nabrał sił, zadzwonił do żony, żeby przyjechała do niego i razem wyjechali do lepszego świata. Pan, a czy rabotu ja najdu? U mienia jest fach, ja inżynier… Całuje rękę funkcjonariusza…

Petimat, lat 28. Byłam w czwartym miesiącu ciąży z moją córeczką, szukali mojego męża. Pewnego dnia jedziemy razem z mężem naszym samochodem, do miasta. Nie wiadomo skąd pojawia się drugie auto, uderza w nas. Mąż ginie na miejscu, ja nieprzytomna pozostawiona zostałam na drodze bez pomocy. Dziecko urodziło się z wodogłowiem… Po co miałam tam zostawać?

Z ust kolejnej osoby składającej wniosek usłyszeliśmy: Pan, przypalali mnie, żebym powiedział, gdzie jest brat, a ja nie wiem, gdzie on jest, oprócz tego że w „górach”. Co ja im miałem powiedzieć, kłamać? To ma krótkie nogi. Czeczen odsłonił klatkę piersiową z widocznymi śladami traktowania go ogniem…

Fot. Marek Stryjek.

Sędziwa Czeczenka, matka czterech córek. Rok temu „ludzie w maskach” przyszli w nocy do jej domu. Kobietę pobili, a męża zabrali z domu tak, jak stał. Dlaczego? Nie wiadomo. Wie tylko tyle, że brat jej męża jest „w górach”, a mąż czasami wynosił potajemnie jedzenie. Jej opowieść na tym się nie kończy. Parę miesięcy później zamaskowani ludzie powracają - ale tym razem uprowadzają najstarszą, 19-letnią córkę. Przepada bez wieści na prawie pół roku. Kiedy wróciła do domu, była strzępkiem nerwów, nie chciała o niczym mówić. W takiej sytuacji decyzja mogła być tylko jedna: uciec z tego kraju, zwłaszcza że w domu jest następna, 16-letnia córka. Podczas składania wniosku, w momencie „rozpytania” o motywy ubiegania się o status uchodźcy, najstarsza córka płacze powtarzając w kółko: Ja nie chcę tam wracać!

Przyszli do nas „ludzie z gór”, poprosili o jedzenie. Zgodnie z muzułmańską tradycją przyjęliśmy gości, najedli się do syta. Gdybyśmy ich nie nakarmili, mielibyśmy kłopoty - mówi 45-letni Czeczen uciekający z żoną i siódemką dzieci. A kłopoty chyba nas lubią. Następnego dnia przyszli kadyrowcy i zaczęli o to wypytywać, grozić i wykrzykiwać, że jesteśmy zdrajcami i że chyba lubię kłopoty i sam w nie się pcham. Co było robić? I tak źle, i tak niedobrze.

Przyszli i pobili mnie, zgłosiłem zawiadomienie w prokuraturze. Następnego dnia już o tym wiedzieli, wrócili i grozili mi z tego powodu. Złożyłem zawiadomienie w organizacji praw człowieka - nie pomogli. Jak można żyć w takim kraju? Czego chcą od nas Czeczenów ci „ruscy”? Wyjechałem, u was żyje się normalniej, bez strachu…

18-letni blondyn - z wyglądu w ogóle nie przypomina utartego wzorca „prawdziwego Czeczena”. Nie posiada żadnego wykształcenia. Jego rodziców zabili „oni”. Opiekowali się nim krewni, ale większość czasu spędzał na ulicach Groznego - jak prawdziwy „bezprizorny”. Na pytania, gdzie chodził do szkoły, skąd miał pieniądze na życie, jak się żywił - nie odpowiadał. Po pewnym czasie wpadł jakby w autystyczny monotonny manieryzm ruchowy. Być może zbyt bolesne wspomnienia stamtąd wywołują taki odruch.

Fot. Marek Stryjek.

A jak tam Panie w Gruzji?
Jeśli chodzi o uchodźców z Gruzji, to przybywają oni do naszego kraju głównie całymi rodzinami. Po nich nikt nie przychodził w maskach. W większości przypadków, z jakimi mieliśmy do czynienia, to rodziny byłych „mundurowych”. Spotkaliśmy się z żołnierzem, strażnikiem więziennym i policjantem. Wszyscy oni jako powód przybycia podawali wydarzenia, które nastąpiły po wygranych przez Bidzina Iwaniszwili wyborach parlamentarnych w październiku 2012 r. Według przedstawionych oświadczeń nowe władze zmuszały wszystkich „mundurowych” do podpisywania „lojalek” i donoszenia na swoich dotychczasowych przełożonych. Ci, którzy tego nie uczynili, zostali zwolnieni ze służby. Dodatkowo były żołnierz opowiedział o fakcie, iż był wtajemniczony w plany zamachu na Ministra Obrony Gruzji. I dlatego musiał uciekać. Były „klawisz” mówił o ogłoszeniu przez nowe władze amnestii, tuż po wygranych wyborach. Rzekomo adresy mieszkań „nielojalnych” byłych funkcjonariuszy więziennictwa podane zostały w środkach masowego przekazu. Oprócz tego, że rodzina nie miała za co żyć, zaczęło się nachodzenie ich mieszkania przez - jak to określił - byłych podopiecznych, nie do końca zadowolonych z jego usług. Próbował szczęścia w Turcji - nie udało się. Uciekli do Polski.

W 2013 r. w Gruzji odbędą się wybory prezydenckie. Jak wynika z jednego z przekazów medialnych opartych na wypowiedzi eksperta z Ośrodka Studiów Wschodnich, po wyborach parlamentarnych w 2012 r., które wygrała opozycyjna partia Gruzińskie Marzenie, notowania obecnego prezydenta znacznie spadły. Taśmy ujawniające maltretowanie i upokarzanie więźniów wzburzyły społeczeństwo. Filmy pokazujące brutalne sceny zostały pokazane przed wyborami parlamentarnymi. Gruzini bardzo szybko zmieniają swoje sympatie polityczne. Należy jednak pamiętać, że prezydent Saakaszwilli przyczynił się do gruntownego zmodernizowania aparatu państwa, sprywatyzowania służby zdrowia i skutecznego zwalczenia korupcji.

Fot. Marek Stryjek.

Uchodźcy w Polsce
Funkcjonariusze Straży Granicznej są zobligowani do przyjmowania wszystkich wniosków uchodźczych. O tym, czy dana osoba zostanie uchodźcą, czy też nie, decyduje Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Dla większości obcokrajowców, którzy na granicy składają wniosek o przyznanie statusu uchodźcy, Polska stanowi jedynie etap w podróży. Osoby te często nie docierają do ośrodków dla uchodźców. Wybierają ryzykowną podróż bez wymaganych dokumentów dalej na Zachód.

W 2012 r. polskie organy przyjęły 5 477 wniosków o nadanie statusu uchodźcy. Wnioski te obejmowały 10 753 osoby. W porównaniu do 2011 r. odnotowano znaczny wzrost - na poziomie ok. 36 proc. (w 2011 r. złożone zostały 3 524 wnioski, dotyczące 6 887 osób).

W ubiegłym roku status uchodźcy został nadany zaledwie 87 cudzoziemcom, m.in. 48 obywatelom Federacji Rosyjskiej, 24 obywatelom Białorusi, 6 obywatelom Turkmenistanu oraz 3 obywatelom Chin. Rok wcześniej tą formą ochrony objęto 153 osoby.

W wypadku wydania decyzji o odmowie nadania statusu uchodźc y Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców rozstrzyga o potrzebie udzielenia cudzoziemcowi ochrony uzupełniającej. W 2012 r. ochrona uzupełniająca została udzielona 140 osobom. W tym okresie odmówiono nadania statusu uchodźcy oraz udzielenia ochrony uzupełniającej i jednocześnie udzielono zgody na pobyt tolerowany 292 osobom.

A zatem w 2012 r. ochroną międzynarodową oraz krajową objęto w Polsce łącznie 519 cudzoziemców. Stanowi to ok. 5 proc. osób, które złożyły wnioski o nadanie statusu uchodźcy. W 2012 r. umorzono postępowania prowadzone wobec 8 641 osób, w tym wobec 4 966 obywateli Federacji Rosyjskiej oraz 2 921 obywateli Gruzji.

Według analiz Agencji Frontex i Europejskiego Urzędu Wsparcia w dziedzinie Azylu (EASO) za I kwartał 2013 r., przewiduje się, że w 2013 r. do Europy i Polski przybędzie jeszcze więcej osób poszukujących ochrony międzynarodowej. Obserwacja „terespolskiej” rzeczywistości wydaje się potwierdzać te przewidywania. Już w sierpniu liczba osób wnioskujących o nadanie statusu uchodźcy w samym Terespolu przekroczyła tę z ubiegłorocznej statystyki.

Opublikowano w numerze: 43 / Sierpień 2013 | Kategoria: Artykuły