Norwegia: wielokulturowa nie znaczy zintegrowana

Danuta Tomczak / Østfold University College
 

Aktu terroru w dniu 22 lipca w Norwegii nie da się wytłumaczyć w racjonalny sposób, bo to splot wielu zjawisk - faktów, imaginacji, wirtualnego wyobcowania,  które zmaterializowały się jako zło absolutne. I jak napisał jeden z publicystów, zło może zabić wielu ludzi, ale nie może unicestwić narodu, co reakcje społeczeństwa Norwegii na tragedię na wyspie Utøya w pełni potwierdzają. Nie ma głosów nienawiści, widoczne są natomiast masowe współczucie i solidarność większości w obronie wartości nadrzędnych w demokratycznym i otwartym społeczeństwie. W badaniach The European Social Survey (ESS4 2010) przeprowadzonych w 2008 r. na pytanie, czy imigracja jest dobra, czy zła dla gospodarki kraju, 54 proc. Norwegów odpowiedziało, że dobra (odpowiedzi 6-10 punktów przy skali 1-10), a na pytanie, czy imigranci czynią kraj lepszym lub gorszym miejscem do życia, 40 proc. odpowiedziało - przy użyciu tej samej skali - że lepszym. To wartości wysokie w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Jest jednak także wiele przykładów z ostatnich lat, które świadczą o tym, że duże grupy imigrantów w miastach żyją we własnym środowisku, są słabo zintegrowane, wykorzystują system opieki społecznej, co pośrednio potwierdza tezę Angeli Merkel, że polityka multi-kulti nie sprawdza się w praktyce, bo polityka w stosunku do imigrantów była naiwna i mało realistyczna. Jak te tragiczne wydarzenia zmienią Norwegię i Norwegów? Tego dzisiaj nikt nie wie. W Europie rośnie poczucie strachu przed zmianą Europy w Eurabię, partie skrajnie nacjonalistyczne zdobywają miejsca w parlamentach, również w krajach nordyckich, a globalizacja i narastanie nierówności społecznych nie zmniejszy, lecz raczej zwiększy migracje. W moim przekonaniu koniecznym jawi się wypracowanie rozsądnej polityki integracji mniejszości w społeczeństwie wielonarodowym.

Opublikowano w numerze: 30 / Lipiec-Sierpień 2011 | Kategoria: Artykuły