Wielokulturowość w Europie. Quo vadis?

Magdalena Lesińska, Ośrodek Badań nad Migracjami UW

Lament europejskich przywódców

W ubiegłych latach z ust czołowych polityków europejskich wielokrotnie padały oświadczenia na temat końca polityki wielokulturowości, która rozczarowała, zawiodła, wyczerpała się, nie spełniła oczekiwań. Do chóru lamentów zapoczątkowanego przez kanclerz Niemiec, Angelę Merkel dołączyli inni przywódcy, media i akademia, i tak w ostatnich kilkunastu miesiącach przez Europę przetoczyła się fala głosów krytycznych wobec wielokulturowości, która zdominowała debatę na temat integracji imigrantów (zob. subiektywny wybór cytatów poniżej).

 

Oszukiwaliśmy się przez jakiś czas, mówiliśmy „Oni nie zostaną, któregoś dnia odjadą”… Ale rzeczywistość okazała się inna. Próba stworzenia wielokulturowego społeczeństwa, w którym ludzie żyliby obok siebie i byłoby im ze sobą dobrze… odniosła porażkę, absolutną porażkę.

Kanclerz Niemiec, Angela Merkel (październik 2010 r.)


W ramach doktryny wielokulturowości zachęcaliśmy ludzi pochodzących z odmiennych kultur, aby wiedli odrębne życie, odseparowani od siebie i odseparowani od większości. Nie udało nas się stworzyć wizji społeczeństwa, którego czuliby się częścią. Tolerowaliśmy wręcz te odseparowane społeczności zachowujące się w sposób całkowicie sprzeczny z naszymi wartościami.  

Premier Wielkiej Brytanii, David Cameron (luty 2011 r.)


Wielokulturowość to porażka. Prawdą jest, że w naszych demokracjach za bardzo dbaliśmy o tożsamość migranta, a niewystarczająco - o tożsamość kraju, który go gości.
 

Prezydent Francji, Nicholas Sarkozy (luty 2011 r.)


Przede wszystkim należy wskazać na fakt, że odwołanie się przez europejskich polityków do terminu „wielokulturowość” już jest z ich strony pewnym nadużyciem. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, tylko nieliczne państwa w Europie oficjalnie określały swoje działania podejmowane wobec imigrantów jako politykę wielokulturowości, a jeszcze mniej z nich wprowadziło jej elementy w praktyce. Próby takie podjęły m.in. Szwecja, Holandia czy Norwegia, ale w wypadku takich krajów jak Niemcy czy Francja trudno jest określić prowadzone działania na rzecz integracji imigrantów mianem polityki wielokulturowości.

Pomimo tego, wśród argumentów wysuwanych przez sceptyków czy wręcz przeciwników polityki wielokulturowości jest wiele takich, które należy wziąć pod uwagę i rozważyć ich zasadność w kontekście polityk integracyjnych państw europejskich. Jeden z najpoważniejszych zarzutów dotyczy tego, że polityka wielokulturowości nie tylko nie dąży do zapewnienia spójności społecznej, która powinna być nadrzędnym celem zróżnicowanych kulturowo wspólnot, ale wręcz jest z nią sprzeczna poprzez podkreślanie tego, co wspólnotę dzieli, a nie co ją łączy. Przeciwnicy polityki wielokulturowości postrzegają ją również jako zagrożenie dla bezpieczeństwa społecznego i publicznego krajów przyjmujących. Ten zarzut podnoszony jest przede wszystkim w kontekście rosnącej populacji muzułmanów w Europie, zamkniętych we własnych religijnych wspólnotach i wyodrębnionych dzielnicach (co według niektórych jest bezpośrednim efektem polityki wielokulturowości) oraz łączony w prosty sposób z zagrożeniem terroryzmem.

Bez wątpienia ton debaty na temat integracji imigrantów w Europie w ostatnim czasie uległ przemianie. Wiara, że polityka równouprawnienia czy wręcz promowania kultur grup napływowych przyniesie pozytywne efekty integracyjne i przyczyni się do powstania wspólnoty opartej na prawie, poszanowaniu inności i tolerancji została zastąpiona przez poczucie zagrożenia, strach przed imigrantami i ogólne niezadowolenie, podsycane przez media oraz silnie związane z ogólnym kryzysem ekonomicznym. Coraz częściej pojawiają się hasła ograniczenia imigracji do UE, postulaty wstępnej selekcji potencjalnych przybyszy pod kątem ich pochodzenia i bliskości kulturowej czy prowadzenia bardziej wymagającej asymilacyjnej polityki wobec już przybyłych imigrantów. Taki kierunek przyjęła ostatnio Holandia, Dania czy Niemcy (wprowadzenie testów z języka i kultury narodowej dla cudzoziemców spoza Europy korzystających z możliwości wjazdu w ramach łączenia rodzin jeszcze przed ich przyjazdem), propozycje podobnych rozwiązań pojawiły się też w Wielkiej Brytanii czy Francji. W Austrii i Holandii władze mogą nie przedłużać pozwolenia na pobyt tym, którzy nie ukończyli oficjalnych kursów integracyjnych; podobne rozwiązanie planuje się wprowadzić w Niemczech.    

Mity na temat integracji
By zrozumieć logikę obserwowanej zmiany w podejściu do integracji imigrantów, którą symbolizują przytoczone słowa europejskich liderów, należy przede wszystkim powrócić do źródeł myślenia o imigracji i kształtowania się polityki integracyjnej w krajach europejskich w ostatnich kilku dekadach. Opierała się ona na paru podstawowych przesłankach, które z czasem okazały się fałszywe. Wśród nich należy wymienić powszechną wiarę w to, że:

  • imigracja to zjawisko tymczasowe;
  • integracja jest kwestią czasu;
  • jedna polityka integracyjna adresowana do wszystkich imigrantów jest wystarczająca,
  • integracja prawna (przez naturalizację) gwarantuje pełne i skuteczne włączenie we wspólnotę, także w takie dziedziny, jak rynek pracy, sfera publiczna, polityka czy kultura
  • integracja jest dobrowolnym jednokierunkowym procesem i dotyczy wyłącznie imigrantów, a nie społeczeństwa przyjmującego.

Założenia te, na których przez wiele lat opierała się polityka integracyjna państw przyjmujących, okazały się z czasem zbyt naiwne i optymistyczne. Tymczasem wielokulturowość europejskich społeczeństw stała się faktem, który z kolei wymusił poważne zmiany społeczne i polityczne, w tym uświadomienie sobie przez polityków i społeczeństwa europejskie rzeczywistego stanu własnej wielokulturowości, a także potrzebę wypracowania takiej polityki, która by zaakceptowała i uwzględniła kulturowe zróżnicowanie społeczeństwa jako stan trwały. W praktyce oznaczało to m.in. większe zaangażowanie władz lokalnych (decentralizacja w implementacji polityki integracji), zróżnicowanie wachlarza i sprofilowanie działań integracyjnych adresowanych do poszczególnych grup imigrantów, powołanie instytucji konsultacyjnych i wspieranie procesów samoorganizacji imigrantów dla zwiększenia ich udziału w sferze publicznej i politycznej, czy wciągniecie społeczeństwa przyjmującego, jakorównoprawnego partnera w procesie integracji. Można rzec, że lekcja została odrobiona, a wnioski z niej - przynajmniej częściowo - zaaplikowane w praktyce.

Wyzwania na przyszłość
Tak negatywna ocena obecnego stanu, jaką przedstawiają europejscy liderzy, jest podyktowana słabymi efektami podejmowanych działań, brakiem spodziewanego poziomu integracji imigrantów, oznakami niewystarczającej spójności społecznej, w tym napięciami etnicznymi czy religijnymi. Jednak dalszy rozwój i skuteczność polityk integracyjnych tak na poziomie narodowym, jak i europejskim, będzie uwarunkowany stawieniem czoła także dużo poważniejszym wyzwaniom. Należą do nich:

  • Super-zróżnicowanie europejskich społeczeństw. Termin super diversity (proponowany przez Stevena Vertoveca) opisuje bardzo ważną cechę europejskich społeczeństw, nie tylko w kwestii rosnących różnic kulturowo-etnicznych, ale także wielowymiarowego zróżnicowania wewnątrz samych wspólnot imigranckich (ze względu na wiek, płeć, wykształcenie, status materialny etc.).
  • Wielowymiarowy i wielopoziomowy system tworzenia i implementacji polityki migracyjnej i integracyjnej, w którym splatają się różne poziomy administracyjne (lokalny, regionalny, krajowy czy europejski) i różne wymiary życia społecznego (prawny, kulturowy, społeczny, ekonomiczny etc.).  
  • Dominujący negatywny ton debat politycznych i medialnych na temat imigracji - związany z zagrożeniem, terroryzmem i kryzysem.
  • Problem z określeniem Europy jako wspólnoty (politycznej i kulturowej). Po pół wieku od podpisania Traktatów Rzymskich dających początek Wspólnocie Europejskiej nadal ma ona poważny problem ze swoim podstawowym ideologicznym profilem. Warunkiem efektywnej integracji imigrantów jest zaś odpowiedź na pytanie, z czym (z jaką wspólnotą) mają się oni identyfikować.  

Wyjątkowość modelu australijskiego
Intensywna debata na temat wielokulturowości i modelu integracji toczy się nie tylko w Europie. Bardzo ciekawym przypadkiem jest Australia, kontynent, którego współczesna historia ukształtowała się i jest zdominowana przez procesy imigracyjne. Wydaje się, że sukces polityki migracyjnej Australii rozwijanej w ostatnich dekadach przez kolejne rządy ma przynajmniej kilka źródeł. Należy do nich: spójna otwarta koncepcja wielokulturowości, geopolityczna lokalizacja Australii oraz wstępna selekcja migrantów. Po pierwsze, rozumienie pojęcia wielokulturowości i opartej na nim polityki rozwijało się długo, oraz - co ważne - wypracowano go w trybie porozumień politycznych i ostatecznego konsensusu (zob. artykuł prof. Pakulskiego na s. 9). Po drugie, położenie Australii jest czynnikiem ułatwiającym kontrolę niepożądanych napływów, a także gwarantuje skuteczne egzekwowanie trzeciego warunku sukcesu - wstępnej selekcji przyjeżdżających. Polityka migracyjna tego kraju jest oparta na systemie bardzo ostrych kryteriów, których spełnienie daje imigrantowi możliwość dłuższego pobytu, osiedlenia się czy podjęcia pracy. Dwa ostatnie czynniki pozwalają utrzymać imigrację do Australii na kontrolowanym (relatywnie niskim) poziomie. Co więcej, imigracja ta przyjmuje charakter napływu najbardziej pożądanych grup nie tylko ze względu na potrzeby rynku pracy, ale także zdolności integracyjne - imigrantów wysoko wykształconych i młodych.

Spełnienie wyżej wymienionych wymogów, które warunkują „sukces” modelu australijskiego dla Europy jest w praktyce właściwie niemożliwe, szczególnie na poziomie ponadnarodowym (UE). Po pierwsze, nawet przy założeniu bardzo dobrej woli konsensusu wśród elit politycznych państw członkowskich, wypracowanie jednolitej koncepcji polityki integracyjnej, z którą zgodziliby się przedstawiciele ich rządów i przetransponowanie jej w realne działania wydaje się niezwykle trudne. Nadal więc inicjatywy integracyjne będą domeną państw narodowych pod parasolem dokumentów formułowanych w Brukseli, składających się z ogólnych wytycznych i propozycji dobrych praktyk. Dodatkowo, spełnienie warunku efektywnej kontroli w sytuacji wspólnie zarządzanych granic zewnętrznych, stale rosnącej presji migracyjnej z Afryki i Azji oraz bardzo ograniczonych form kontroli osób już będących na terytorium UE i korzystających z prawa swobodnego przepływu osób, jest w praktyce niewykonalne.

 

Fot. Magdalena Lesińska.

W szczególności zaś spełnienie warunku trzeciego - selektywnego traktowania napływów - jest w oczywisty sposób sprzeczne z ideą rozwoju wspólnej przestrzeni przepływu osób, bez paszportów, wiz i przy istnieniu symbolicznych jedynie granic wewnątrz UE. Oczywiście istnieją mechanizmy selekcji w wypadku napływów z krajów trzecich, ale tutaj rozległość i charakter granic zewnętrznych (szcze-gólnie na południu) oraz możliwości, jakie daje prawo do łączenia rodzin czy prawo azylowe wyraźnie ograniczają szanse jej skutecznego stosowania w praktyce.

Jeden krok w tył, dwa kroki naprzód
Czas głębokiego kryzysu ekonomicznego, jakiego obecnie jesteśmy świadkami, nie sprzyja obiektywnemu spojrzeniu i debacie o wielokulturowości i integracji imigrantów. Wprost przeciwnie, czas politycznej niepewności i społecznych napięć powoduje, że temat imigrantów jest wykorzystywany przez polityków bardzo instrumentalnie, by odwrócić uwagę od poważniejszych problemów i dać dowód pozornej troski o stan społeczeństwa i jego potrzeby. Imigranci zawsze jako pierwsi padają ofiarą kryzysów.

Przytoczone cytaty świadczą o tym, że w Europie nadszedł czas otwartej krytyki idei wielokulturowości i odwrotu od aktywnej polityki integracji imigrantów na rzecz rozwiązań wymagających od nich większego podporządkowania się regułom współżycia i kulturze społeczeństwa przyjmującego. Co prawda głosy krytyczne wobec polityki wielokulturowości były obecne w debacie politycznej i publicznej od zawsze, ale do tej pory dobiegały one głównie z prawej strony sceny politycznej oraz były słyszalne na poziomie krajowym. Tymczasem ostatnio krytyka została wygłoszona przez szefów rządów największych państw, wiodących prym i dyktujących trendy polityczne całej Europie. Dyskurs krytyczny wobec wielokulturowości przeniósł się zatem do środka sceny politycznej oraz stał się ogólnoeuropejski.

Czasami jednak warto zrobić krok w tył, by móc zrobić dwa kroki naprzód. Jeżeli Europa wyjdzie z obecnego kryzysu obronną ręką, wzmocniona jako solidarna wspólnota polityczna, to będzie to miało także swój pozytywny wpływ na dalszy rozwój polityk integracyjnych. Powrót do debaty na temat wielokulturowości jako idei politycznej leżącej u podstaw koncepcji integracji społecznej pomimo wszystko wydaje się - w kontekście przemian w Europie - nieuchronny, ale by okazał się konstruktywny, wymaga odpowiedniego klimatu: gospodarczego i politycznego spokoju. 

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 33 Luty 2012