Bałkański szlak

Włoska wyspa Lampedusa stała się symbolem ucieczek uchodźców  z Afryki i drogi, którą przemierzają, chcąc dostać się na terytorium Unii Europejskiej (UE). Jest to jedno z wielu miejsc, do których docierają poszukiwacze azylu. Ostatnie doniesienia kierują uwagę obserwatorów  w stronę regionu Bałkanów Zachodnich, szczególnie granicy grecko-macedońskiej. Okazuje się, że uchodźcy przemieszczają się na północ, przedzierając się przez kraje b. Jugosławii. Jak podaje Frontex, główne trasy przerzutowe prowadzą przez Turcję do Grecji, a stamtąd przez Macedonię i Serbię do granicy serbsko-węgierskiej, stanowiącej bramę do UE.

Grecja, pierwszy kraj UE, w którym uchodźcy się znaleźli, jest w sytuacji na tyle trudnej, że nie jest w stanie zapewnić właściwych standardów przyjęcia (zob. „BM” nr 35, s. 7) i nie reaguje na fale uchodźców z Syrii, Palestyny czy Afganistanu masowo przekraczające zieloną granicę grec-ko-macedońską. Według danych Frontexu najliczniejsze grupy narodowościowe zarejestrowane przez służby Macedonii i Serbii w 2015 r. to właśnie Syryjczycy (blisko 13 tys. osób w pierwszej połowie roku), Afgańczycy (ok. 11 tys.) oraz Palestyńczycy (niecałe 2 tys. osób).

Na bałkańskim szlaku już kilkanaście osób zginęło pod kołami pociągów  - trasy kolejowe są jednymi z bardziej popularnych szlaków z uwagi na to, że pomagają zorientować się w kierunkach geograficznych oraz ułatwiają uniknięcie ujawnienia przez wojsko lub policję. Human Rights Watch donosi o kompletnym braku przygotowania i braku zdolności recepcyjnych zwłaszcza w Macedonii. Sami uchodźcy w rozmowach  z działaczami skarżyli się na prześladowania i nękanie ze strony np. macedońskich policjantów. Ośrodki dla uchodźców w Macedonii są w katastrofalnej sytuacji finansowej i nie mogą podołać szybko rosnącym potrzebom. Podobne doniesienia płyną z Serbii. W południowoserbskim miasteczku Bujanowiec mieszkańcy sami zorganizowali zbiórkę pieniędzy na pomoc dla napływających cudzoziemców.
Podczas gdy szlak morski zbiera tragiczne żniwo, kraje Bałkanów Zachodnich znalazły się na zyskującym coraz większą popularność szlaku lądowym wybieranym przez uchodźców zmierzających do krajów UE. Serbia, Bośnia i Hercegowina czy Kosowo same borykają się z wciąż dużą liczbą wewnętrznie przesiedlonych osób po konfliktach wynikłych  z rozpadu Jugosławii. Wielu mieszkańców tych państw (np. Albańczycy i Romowie z Kosowa) opuszcza swoje kraje, by - również nielegalnie  - przedostać się przez Węgry do krajów UE (zob. „BM” nr 51, s. 6). Nie sposób tym samym oczekiwać od Serbii i Macedonii, że będą przygotowane na przyjęcie uchodźców. Jeśli unijnym rozwiązaniem jest wzmocnienie granicy serbsko-węgierskiej, będzie to oznaczać pozostawienie krajów b. Jugosławii z problemem, którego nie są i długo jeszcze nie będą w stanie samodzielnie rozwiązać. Nie powstrzyma to również fali uchodźców przekraczających kolejne granice lądowe w drodze na północ. W Macedonii przewidziano brak wsparcia w rozwiązaniu problemów uchodźczych i już w czerwcu wprowadzono nowelizację prawa dotyczącego azylu. Zgodnie z nowymi przepisami, jeśli cudzoziemcy, którzy wkroczyli nielegalnie na terytorium Macedonii, w ciągu trzech dni opuszczą ten kraj, nie zostaną wobec nich wyciągnięte konsekwencję w postaci detencji. Macedonia nie jest wielka - w trzy dni można pokonać dystans od granicy z Grecją do tej dzielonej z Serbią.                         

     KF

Opublikowano w numerze: 52 / Wrzesień 2015 | Kategoria: Migracje w UE i na świecie