Zamknięte granice Azji Południowo-Wschodniej

Tysiące imigrantów z zachodniej Birmy i Bangladeszu próbują przedostać się drogą morską do Indonezji, Malezji i Tajlandii. Jest to największy od zakończenia wojny wietnamskiej exodus ludności w regionie. Przeważnie są to przedstawiciele liczącej 1,1 mln osób muzułmańskiej mniejszości Rohingya prześladowanej w Birmie na tle religijnym i etnicznym. W Zatoce Bengalskiej dołączają do nich uciekający przed nędzą imigranci z Bangladeszu.

Według UNHCR w ciągu ostatnich trzech lat Birmę, w której większość stanowią buddyści, opuściło ponad 120 tys. muzułmanów, przede wszystkim z mniejszości Rohingya. Mimo że żyją tam od pokoleń, przez władze postrzegani są jako nieudokumentowani imigranci przybyli  z sąsiedniego Bangladeszu. W związku z tym nie zostali uznani za jedną z ponad 130 grup etnicznych oficjalnie zamieszkujących Birmę, a co za tym idzie,  pozbawieni są obywatelstwa i jakichkolwiek praw - nie mogą korzystać z powszechnej edukacji, opieki medycznej ani podejmować legalnego zatrudnienia. W ostatnich latach za sprawą rosnącego nacjonalizmu i radykalnego buddyzmu przemoc wobec Rohingya osiągnęła apogeum. Radykalni mnisi zaczęli nawoływać do wypędzania obcych, którzy mogą zagrażać kulturze Birmy i mają na celu islamizację całego kraju. Po walkach na tle religijnym i etnicznym w 2012 r. ponad 100 tys. przedstawicieli Rohingya zostało zamkniętych w obozach dla uchodźców, a władze Birmy jako rozwiązanie problemu zaproponowały deportowanie wszystkich Rohingya do innych państw. Tysiące prześladowanych muzułmanów próbowały przedostać się wówczas do sąsiedniego Bangladeszu, gdzie sytuacja jest równie dramatyczna - kierowani są albo do przeludnionych obozów dla uchodźców, albo żyją w prowizorycznych obozowiskach w przygranicznych wioskach.

W obu przypadkach trafiają w ręce przemytników ludzi, którzy wysyłają ich w niewielkich łodziach do zamożniejszych państw Azji Południowo -Wschodniej. Do niedawna pierwszym przystankiem była dla nich Tajlandia, stanowiąca regionalne centrum przerzutu ludzi. Sytuacja zmieniła się w maju br., kiedy zaostrzono politykę wymierzoną w przemytników po odkryciu masowych grobów uchodźców w obozowiskach ukrytych w dżungli na południu Tajlandii i w Malezji. W obawie przed aresztowaniami przemytnicy przetrzymywali lub porzucali imigrantów na otwartym morzu. W rezultacie tysiące uchodźców z Bangladeszu i Birmy były uwięzione w łodziach u wybrzeży Tajlandii, Malezji i Indonezji. Początkowo wszystkie te kraje zamknęły przed nimi swoje granice,  w obawie przed niekontrolowanym napływem biednych imigrantów. Ich łodzie były zawracane na pełne morze po zaopatrzeniu w paliwo i żywność. Malezja i Indonezja w końcu jednak uległy naciskom, i zgodziły się pomóc ok. 7 tys. imigrantów dryfującym na Morzu Andamańskim, oferując im tymczasowe schronienie, pod warunkiem że przy wsparciu społeczności międzynarodowej ich przesiedlenie i repatriacja zostaną dokonane w ciągu roku. Porozumienie zostało zawarte pod koniec maja br. w trakcie poświęconego temu problemowi spotkania ministrów spraw zagranicznych państw Tajlandii, Malezji i Indonezji.                 

AB

Źródła: Spiegel Online International, BBC, Reuters.

Opublikowano w numerze: 52 / Wrzesień 2015 | Kategoria: Migracje w UE i na świecie