Sesja ekonomiczna I

Kto wygrywa, a kto traci na migracji
Czy masowa emigracja obywateli nowych państw członkowskich Unii Europejskiej będąca następstwem jej rozszerzenia w 2004 i 2007 r. przyniosła pozytywne skutki ekonomiczne dla państw wysyłających i przyjmujących? Kto skorzystał, a kto stracił na odpływie kilku milionów, głównie młodych i relatywnie dobrze wykształconych, obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej do krajów „starej” Unii? Na te pytania w swoich prezentacjach próbowali odpowiedzieć prof. Herbert Brücker z Institut für Arbeitsmarkt- und Berufsforschung (IAB) i dr Tatiana Fic z National Institute of Economic and Social Research. Badacze przeanalizowali wpływ mobilności poakcesyjnej na główne wskaźniki makroekonomiczne, takie jak PKB oraz poziom bezrobocia i płac w krajach wysyłających i przyjmujących.

Szacunki badaczy wskazują, że migracja obywateli nowych państw członkowskich przyczyniła się do wzrostu PKB oraz spadku bezrobocia w skali całej Unii Europejskiej. Jest to spowodowane tym, że migranci poakcesyjni przemieszczają się z krajów z niższą produktywnością do tych z wyższą produktywnością oraz często z krajów z wyższym poziomem bezrobocia do tych z niższym bezrobociem. 

Badacze oceniają, że na skutek napływu imigrantów z nowych państw członkowskich PKB wzrosło we wszystkich krajach przyjmujących. Najwyższy wzrost PKB odnotowano w Irlandii, Hiszpanii, we Włoszech i w Zjednoczonym Królestwie. Nie jest to zaskakujące, albowiem do tych krajów trafiła największa liczba imigrantów: do Irlandii i Zjednoczonego Królestwa z krajów, które przystąpiły do Unii w 2004 r., a do Hiszpanii i Włoch z Rumunii i Bułgarii. Warto zaznaczyć, że chociaż w długim okresie napływ imigrantów poakcesyjnych do krajów „starej” Unii ma bardzo niewielki wpływ na płace i bezrobocie rodzimej siły roboczej, to jednak prowadzi do pogorszenia sytuacji ekonomicznej innych imigrantów. Prof. Brücker zaznaczył również, że imigranci pozytywnie wpływają na finanse publiczne krajów przyjmujących, co jest wynikiem tego, że większość z nich jest w wieku produkcyjnym.  

Czy natomiast migracja poakcesyjna przyniosła korzyści gospodarkom krajów wysyłających? Dr Fic szacuje, że wskutek emigracji PKB w krajach, które przystąpiły do Unii w 2004 r., zmniejszył się o 1,31 proc., a w Bułgarii i Rumunii - aż o 7,4 proc. Z drugiej strony odpływ obywateli doprowadził do niewielkiego wzrostu płac i spadku bezrobocia w krajach odpływu. Badaczka zaznaczyła także, że migracja często prowadzi do deprecjacji kwalifikacji migrantów. Na przykład, w Niemczech blisko połowa imigrantów z nowych państw członkowskich wykonuje prace wymagające najniższych kwalifikacji, a tylko 11 proc. pracuje w zawodach, w których wymagane są najwyższe kwalifikacje. Last but not least, odpływ młodych ludzi w długim okresie negatywnie wpływa na możliwości państwa opiekuńczego, w szczególności na systemy emerytalne.

Jaki jest zatem bilans strat i korzyści z migracji poakcesyjnych dla krajów wysyłających i przyjmujących? Na swobodnym przepływie siły roboczej z pewnością skorzystały gospodarki krajów „starej” Unii. Obraz, który się wyłania w wypadku krajów wysyłających, jest mniej jednoznaczny. Czy kraje, które przystąpiły do Unii w 2004 r. i 2007 r., w ostatecznym rozrachunku zyskają na masowej emigracji ich obywateli będzie zależało m.in. od tego, jak wielu z nich wróci do krajów pochodzenia, z jakim kapitałem oraz jaka będzie polityka rządów ich krajów.         

  AW

Gapowicze czy przykładni podatnicy?
Jaki jest wpływ migracji poakcesyjnych na systemy podatkowe krajów przyjmujących? W jaki sposób należy traktować koszty związane z edukacją imigrantów, a w jaki - korzystanie przez nich z dóbr publicznych? Jak badać wpływ imigracji na wydatki socjalne oraz przychody z podatków w krajach przyjmujących? To tylko kilka pytań spośród wielu, jakie postawił w swoim referacie dr Tommasso Frattini z Centre for Research and Analysis of Migration na University College London.
Zagadnienia związane z konsekwencjami imigracji dla systemów podatkowych państw przyjmujących na dobre zagościły w debatach publicznych toczonych w krajach „starej piętnastki”. W wypadku dyskursu dotyczącego prób liberalizacji polityk migracyjnych okazują się one nawet istotniejsze niż kwestie związane z wpływem imigracji na zarobki pracowników rodzimych. Jak zauważył w swoim wystąpieniu Frattini, przyczyny tego są dwojakie. Po pierwsze dostępne dane, m.in. pochodzące z Europejskiego Sondażu Społecznego z 2008 r., wskazują na powszechne obawy, że imigranci w większym stopniu korzystają z usług publicznych niż je opłacają. Po drugie wciąż żywe są obawy, że w wypadku migracji poakcesyjnych mamy do czynienia z selekcją migrantów, których do poszczególnych państw przyciągają rozbudowane systemy pomocy społecznej. Co więcej, możemy mieć do czynienia z pokusą pobierania nienależnych świadczeń.

Jednak wyniki najnowszego badania przytoczone przez Frattiniego wskazują, że systemy opieki społecznej i rozwinięte usługi świadczone przez państwo nie stanowią silnych magnesów przyciągających imigrantów. Zauważono jedynie nadreprezentację imigrantów o niskich kwalifikacjach w państwach charakteryzujących się hojnym system świadczeń społecznych.
Z kolei w wypadku imigracji z nowych państw członkowskich UE do Wielkiej Brytanii, której to Frattini poświęcił najwięcej uwagi, poziom świadczeń socjalnych otrzymywany przez imigrantów okazał się być niższy od otrzymywanego przez nie-migrantów. Co więcej, imigranci rzadziej korzystali z możliwości zamieszkania w mieszkaniach socjalnych. Przeprowadzone analizy wykazały też, że bilans wpływów do budżetu i ponoszonych kosztów związanych z migracjami poakcesyjnymi okazał się być dodatni w wypadku największych państw przyjmujących. A w kontekście migracji osób wysoko wykwalifikowanych możemy wręcz mówić o znaczących oszczędnościach w wydatkach przeznaczonych na system oświaty.             

AB

Polscy tatusiowie nie przyznają się do dzieci?
Z różnego rodzaju zasiłków socjalnych w Wielkiej Brytanii korzystają przede wszystkim imigrantki z Polski. Imigranci o wiele rzadziej. Tak przynajmniej widzą sprawę oni sami. Wyniki sondażu Narodowego Banku Polskiego na ten temat przedstawili Katarzyna Saczuk i Paweł Strzelecki.

Kwestia, czy i w jakim stopniu imigranci korzystają z zasiłków na Wyspach, jest ostatnio gorąca. Sondaż NBP dobrze wpisał się w tę debatę. Ogólne wyniki pozostają w zgodzie z dotychczasową wiedzą: imigranci więcej wpłacają do brytyjskiej kasy w postaci podatków niż z niej otrzymują w postaci różnego rodzaju świadczeń socjalnych. Wynika to m.in. z ich struktury wieku (dominują osoby w wieku produkcyjnym) i wyższego odsetka osób uczestniczących w rynku pracy we wszystkich grupach wieku. Do otrzymywania jakichkolwiek świadczeń socjalnych przyznał się co czwarty Polak lub Polka w Wielkiej Brytanii (oraz 37 proc. ankietowanych w Irlandii, 28 proc. w Holandii i 13 proc. w Niemczech). Spośród tych osób większość wskazywała kwoty, które można uznać za skromne.

Zaskakujące okazały się przedstawione przez autorów dane z podziałem na płeć i grupy wieku. Wynika z nich, że kobiety o wiele częściej korzystają z zasiłków niż mężczyźni. Otrzymuje je np. 53 proc. kobiet w wieku 35-44 lata i tylko 25 proc. mężczyzn w tym samym wieku. Taki podział dziwi, zważywszy że większość świadczeń (zasiłki mieszkaniowe, dla bezrobotnych, na dziecko) jest niezależna od płci. Wyjątkiem są świadczenia dla kobiet w ciąży i świeżo upieczonych matek, które jednak wypłacane są maksymalnie przez 39 tygodni (z czego tylko 6 to urlop prawie pełnopłatny). Gdyby te świadczenia miały powodować różnicę w odpowiedziach między Polkami a Polakami, jedna czwarta uczestniczek sondażu musiałaby właśnie opiekować się niemowlakiem! Wyjaśnienie to jest tym bardziej nieprawdopodobne, że różnica w odsetku kobiet i mężczyzn otrzymujących świadczenia jest równie duża w także w grupie 45-65-latków.

Bardziej prawdopodobne jest - jak przyznali na konferencji sami autorzy prezentacji - że różnica leży w percepcji sprawy wśród odpowiadających, a nie w samych faktach. Polacy na Wyspach Brytyjskich najczęściej korzystają z zasiłków mieszkaniowych i zasiłków na dzieci, które należą się co najmniej do 16 roku życia dziecka i o które może wystąpić dowolny z rodziców lub opiekun. Wygląda na to, że część polskich tatusiów uznaje, że zasiłek na dziecko to wyłącznie sprawa partnerki, a nie pomoc brytyjskiego państwa dla obojga rodziców.             

DP

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 47 Kwiecień 2014