Płace migrantek na rynku usług domowych

Agnieszka Mróz

Od 53 do 100 mln osób na świecie pracuje jako płatne pomoce domowe. Postępuje feminizacja migracji, do której przyczynia się również fala migracyjna z Polski. Polki, obok innych kobiet z Europy Środkowo-Wschodniej i Globalnego Południa, bardzo często znajdują zatrudnienie na rynku usług domowych jako sprzątaczki. W literaturze mówi się o nich jako o „klasie imigrantek”, „proletariuszkach międzynarodowych”, „służących globalizacji”. Czynnikiem przyciągającym migrantki jest wzrost zapotrzebowania na płatną pomoc domową w krajach rozwiniętych, wbrew tezie o „śmierci” zawodu służącej w latach 30. XX w.

Kontrakt to przywilej
Mimo przegłosowania w 2011 r. przez Międzynarodową Organizację Pracy (MOP) Konwencji o pomocach domowych, w której zarekomendowano formalizację sektora usług domowych i zagwarantowanie praw pracowniczych sprzątaczkom, zdecydowana większość z nich wciąż pracuje w gospodarce nieformalnej. Spośród 27 polskich pomocy domowych pracujących w tzw. modelu live-out, czyli pomocy dochodzących, głównie sprzątaczek (nie mieszkających z pracodawcą), z którymi w 2011 r. przeprowadziłam rozmowy w Londynie, Rotterdamie i Dublinie, jedynie 3 posiadały umowę o pracę, a 6 miało status samozatrudnionych.

Kontrakt to zatem przywilej dla nielicznych. Jedną z takich osób jest Olga sprzątająca w Holandii od 2003 r., legalnie od zniesienia okresu przejściowego w dostępie do rynku pracy w roku 2007. W jednym domu oficjalnie zatrudniona jest jako „sprzątacz”, w drugim - jako „pracownik biura”, na odpowiednio 8 i 12 godzin tygodniowo. Zarabia 10 euro za godzinę. Sprząta dom, przydomowe biuro, robi zakupy i opiekuje się dziećmi pracodawców. Sama decyduje o godzinach pracy, a jej kontrakt nie narzuca jej konkretnych zadań. Dzięki niemu może starać się o dofinansowanie do ubezpieczenia zdrowotnego, dodatki na wychowanie córki i niemal darmowy żłobek. Pracodawca odprowadza składkę emerytalną oraz udziela urlopu. Olga podkreśla, że absolutnie nie chciałaby wrócić do pracy „na czarno”, choć o swoim kontrakcie mówi: „To jest minimum jakiekolwiek w ogóle, ale dzięki temu mogę tu prosperować jako samotna matka”. Innym przykładem jest Stanisława pracująca w Irlandii na podstawie umowy o pracę. Jej wynagrodzenie wynosi 220 euro tygodniowo, bez względu na liczbę godzin spędzonych w pracy w ciągu 2 lub 3 dni. W obu wypadkach pracodawcy podpisali umowę z pomocami domowymi zatrudniając je we własnych firmach.

Z powodu braku stosownych regulacji zalegalizowanie zatrudnienia jest dużo trudniejsze dla osób, które nie prowadzą działalności gospodarczej. W Holandii legalnie zatrudnione pomoce domowe, tzw. „białe sprzątaczki”, zatrudniane są najczęściej przez funkcjonariuszy państwowych lub osoby, które z racji podeszłego wieku lub złego stanu zdrowia mogą otrzymać wsparcie finansowe od ośrodka pomocy społecznej. W takiej sytuacji stawka godzinowa wynosi nawet 12 euro za godzinę. Emilia tak mówi o swojej pracodawczyni: „U niej jestem 2 razy w tygodniu, ona jest po operacji, potrzebuje pomocy przy pewnych czynnościach domowych. Tak mi się świetnie trafiło, mam kontrakt, u niej jestem na biało”.

Zarobki „na szaro”
30-letnia Iga, sprzątająca bez kontraktu w Holandii, mówi: „Na całym świecie sprzątaczki są nielegalne. Idealnie się wpasowują w potrzeby rynkowe. Nikt nie chce zatrudniać firmy, za którą musi zapłacić 3 razy więcej. Po prostu przyjdzie pani, posprząta dom”. Wysokość wynagrodzenia wypłacanego „do ręki” dochodzącym sprzątaczkom zależy od ich czasu pracy, bez względu na to, czy sprzątają „na godziny”, czy „na zadania”. W sytuacji braku pisemnej umowy i ustawowej stawki minimalnej w sektorze, wysokość płacy ustalana jest w formie ustnego porozumienia. Większość uczestniczek badania deklarowała, że ich zarobki wynosiły ponad 10 euro za godzinę, co stanowi kwoty większe niż minimalne stawki godzinowe w danych państwach. W Rotterdamie zarobki kształtowały się od 8 do 12,5 euro za godzinę, w Dublinie - od 8 do 15 euro, a w Londynie od 6 do 12 funtów. Za najniższe stawki częściej pracuje się w Londynie, natomiast w Dublinie połowa uczestniczek badania otrzymywała średnio ponad 12 euro.

Wiele badanych kobiet miało też doświadczenie pracy za granicą w innym sektorze za niższe pieniądze - przede wszystkim w rolnictwie, produkcji, przy przetwórstwie warzyw i owoców. Lucyna: „Mogłam iść do polskiego sklepu tutaj (...) ‘na czarno’, stawka jest ok. 5 funtów za godzinę, sobota, niedziela do pracy. Ja pracując 42 godziny tygodniowo zarobiłabym tyle, co pracuję w tej chwili te dwadzieścia parę godzin w tygodniu”. Zawód pomocy domowej okazuje się więc stosunkowo atrakcyjny wśród tych dostępnych migrantkom. Zarobki sprzątaczek są wyższe nawet od płac innych pracownic sektora pomocy domowych, np. opiekunek dziecięcych czy pielęgniarek. Małgorzacie, pielęgniarce z zawodu, oferowano pracę w jej zawodzie, jednak ze względu na wyższe zarobki zdecydowała się pozostać przy sprzątaniu. Wspomina: „Jak sprzątam u tego Egipcjanina, to oni wiedzą, że ja jestem pielęgniarką. On ma córkę ze stwardnieniem rozsianym, parę razy proponował, żebym do tej córki przeszła, bo tam jest 5 pielęgniarek, które się tą córką zajmują. Ale ta główna pielęgniarka mówi, że ‘ty zarabiasz więcej na sprzątaniu’, bo to płaci council za opiekę nad tą córką, między 6 a 7 funtów”.

Fot.: M. Piechowska

Dobra stawka to nie wszystko
Niższe stawki w innych sektorach są jednak rekompensowane szeregiem osłon socjalnych, których pozbawione są sprzątaczki. Od ich płacy nie jest odprowadzana składka emerytalna, nie mają prawa do płatnego urlopu oraz często do opieki zdrowotnej. Renata: „Inni zarabiają 7,90, ale doliczysz te wszystkie ubezpieczenia, wakacyjne, ekstra fundusz, chorobowe, więc oni chyba zarabiają nawet lepiej. Doliczysz zwrot podatku, który dostajesz nie przekraczając jakiejś tam kwoty, a pracując na szklarni ciężko ci przekroczyć pierwszy próg. Możesz nawet dostać 400 euro rocznie zwrotu podatku”. Wyższa stawka na rękę za pracę „na czarno” odpowiada kobietom, które oprócz sprzątania pracują legalnie w innym miejscu lub są ubezpieczone z tytułu innego niż umowa o pracę (np. często są ubezpieczone w Polsce z racji urlopu wychowawczego lub ubezpieczenia rolniczego). Daria: „Sprzątasz, zarabiasz te 11, to jest ten standard, tylko jest jedna sprawa, zależy, czy jesteś tu ubezpieczona, to jest twoje życie też, chcesz być ubezpieczonym, zameldowanym itd. I jeżeli jesteś zameldowany, czyli musisz sobie płacić ubezpieczenie, i to ubezpieczenie co miesiąc kosztuje cię 130 euro, plus nie masz żadnych płatnych wolnych (…), więc jeżeli masz kontrakt, to właściwie wychodzi na to samo. Jeszcze jedna sprawa, że tam po 6 miesiącach możesz się starać o bezrobocie. A pracując ‘na czarno’ po prostu nic nie masz”. Dla wielu kobiet sprzątanie bez umowy jest wyborem „mniejszego zła”, gdy zakres dostępnych dla nich prac jest ograniczony, a inne oferty pracy pochodzą od agencji pracy tymczasowej pobierających wysokie opłaty. Iza: „Nie mam kontraktu. Ale jest lepiej na pewno niż było na szklarni, tych godzin było tam więcej, a i biuro praktycznie połowę dla siebie brało. A tutaj jak ‘na czarno’, to jest o wiele lepiej. Dyszka na godzinę”. Wybierają więc pracę bez umowy pod wpływem presji ekonomicznej i z braku lepszych alternatyw.

Zasadniczo uczestniczki badania są zadowolone z wysokości swojego wynagrodzenia, zwłaszcza jeśli porównują otrzymane zarobki z zarobkami w Polsce. Magda: „To jest tak, że praca, którą wykonujesz, fizyczna, jest nieinspirująca, ale dostaniesz za nią relatywnie dla nas dobre pieniądze. W porównaniu do Polski, gdzie bym się musiała nieźle za to nawyginać”. Równocześnie uznają, że zasługują na dobre wynagrodzenie, dlatego że jest to - jak wiele z nich powtarza - niezwykle ciężka praca: „Każda dziewczyna ci to powie, która sprząta, że jest ciężko”, „Naprawdę są takie rzeczy do sprzątania, jest ciężko, więc ja bym mniej nie wzięła. Jak ci żal 10 euro dać, to sama sobie posprzątaj”.

Pracownice otrzymują pieniądze zazwyczaj  w gotówce każdego dnia po wykonaniu pracy, a w wypadku pracy pod nieobecność pracodawcy, pieniądze najczęściej leżą obok „karteczek” z poleceniami. Żadnej z moich rozmówczyń nie zdarzyło się nie otrzymać wynagrodzenia za swoją pracę. Bywało, że pracodawcy zapominali zostawić pieniądze. W takich wypadkach jednak już w kolejnym tygodniu pracownica otrzymywała podwójną kwotę. Pracodawca dokonywał przelewu lub nawet przywoził pieniądze do domu sprzątaczki.

Od czego zależy wysokość płacy
Na wysokość ogólnych zarobków sprzątaczek wpływa: 1) wysokość wynagrodzenia uzyskiwanego przez migrantki z ich otoczenia; 2) wysokość wynagrodzenia otrzymywana u innych pracodawców; 3) wysokość wynagrodzenia sprzątaczki wcześniej zatrudnionej w danym gospodarstwie domowym; 4) opłata pobierana przez pośredniczki; 5) lokalizacja gospodarstwa domowego; 6) narodowość pracownicy i pracodawcy; 7) liczba godzin pracy w danym gospodarstwie domowym; 8) długość zatrudnienia.

Punktem odniesienia podczas wstępnego ustalania wysokości zarobków jest nieformalna wiedza na ten temat dostępna w środowiskach imigranckich. Polki zdobywają informacje o wysokości zarobków od innych sprzątaczek lub z internetu, i takie same stawki proponują podczas pierwszego spotkania. Dla pracodawcy punktem odniesienia bywa wysokość wynagrodzenia poprzedniej sprzątaczki: „Jedna babka mi mówi, że ja płacę 10 euro, bo jej też Polka kiedyś sprzątała i też tyle brała”.

Sytuacja wygląda inaczej, gdy praca organizowana jest przez nieformalne pośredniczki. Pobierają one opłatę - jednorazowo za przekazanie adresu lub kompletu adresów na cały tydzień czy też każdorazowo od godziny pracy. Przykładowo, Kamila w Londynie, która wszystkie adresy znalazła za pośrednictwem, otrzymuje 10 funtów za godzinę, lecz z tego 4 funty oddaje pośredniczce (aż 40 proc. zarobków). Pośredniczki wyręczają jednak pracownicę w negocjacjach z pracodawcą. Nie są to łatwe rozmowy - wspomina Iwona, pośredniczka: „Byłam kiedyś na adresie, i jak wspominałam już, wszystkim mówię na dzień dobry 10 euro. Pojechałyśmy na adres, siadłyśmy, baba mówi 5. Ja tak na tę dziewczynę, ta dziewczyna na mnie. No to twoja decyzja, ja ci teraz nie będę nic mówić. Ona akurat w takiej sytuacji, że potrzebowała pieniędzy... Dziewczyna do mnie: Iwona, weź coś zagadaj. Mówię, że 5 to jest trochę za mało. I tak w ramach negocjacji doszłyśmy do 8”.

Wysokość zarobków uzależniona jest też od lokalizacji gospodarstwa domowego. Z wywiadów wynika, że im bliżej centrum miasta, tym wynagrodzenie jest wyższe. Kasia, która pracuje na obrzeżach Dublina, oczekuje 10 euro, choć zdaje sobie sprawę, że w centrum sprzątaczki biorą 12. W Rotterdamie wyjściowa stawka to 10 euro, podczas gdy w Bredzie, jak mówi Iwona: „Dziewczyny za 10 nie chcą pracować. To jest dla nich za mało”. Z kolei w Hadze, zwłaszcza w luksusowej dzielnicy ambasad, zarobki zazwyczaj nie są niższe niż 15 euro za godzinę.

Na wysokość stawki wpływa również narodowość pracownicy. Wywiady potwierdzają występowanie zjawiska „drabiny etnicznej” (ethnic ladder), na której szczeblach w opisywanych państwach Polki stoją wyżej od Rumunek, Litwinek czy Ukrainek. Iza: „Polki równają się ceną z Holenderkami. To jest mniej więcej to, co Holenderki biorą. Polki lepiej sprzątają, moim zdaniem, i ludzie wolą Polki brać”. Bez wątpienia silne stereotypy etniczne wzmacniają pozycję Polek kosztem kobiet z innych krajów Europy Wschodniej (zdawałoby się, że zgodnie z zasadą: im dalej na wschód, tym są bardziej krzywdzące). Potwierdzają to słowa Małgorzaty: „Starsze kobiety opowiadały, że poniżej 10 to one do pracy nie idą. One są tu dużo dłużej i one siebie szanują. Twierdzą, że jak się komuś nie podoba, to niech weźmie Rumunkę, Litwinkę, Ukrainkę, która zrobi za mniejsze pieniądze. Bo one idą tu za 4, 5 funtów sprzątać. Spotkałam się z tym, że dziewczyna mówi, że ktoś z niej zrezygnował i po jakimś czasie dzwonił po nią z powrotem i mówił: słuchaj, przyjdź do mnie do pracy, ja ci zapłacę te 9 czy 10 funtów, nie chcę tej Rumunki za 5”. Ale stawki różnią się też w zależności od pochodzenia pracodawcy. Uczestniczki badania relacjonują, że więcej zarabiają w domach „typowo angielskich”: „z reguły jak się trafia na domy typowo angielskie, to ta stawka poniżej 9 funtów nie schodzi”. Mniej oferują pracodawcy, którzy sami są imigrantami, w tym Polacy (jednej ze sprzątaczek Polacy oferowali zaledwie 5 euro za godzinę), choć zdarzają się wyjątki. Polki, z którymi rozmawiałam, pracowały dla Izraelczyków, Francuza, Hinduski, Egipcjanina, Chińczyka, Rosjan, Turków, Marokańczyków, Kanadyjczyka, Czechów, Surinamczyków, Pakistańczyków, Greków jak również Brytyjczyków polskiego pochodzenia.

Kolejnym czynnikiem wpływającym na wysokość godzinowej stawki jest liczba godzin, którą pracownica spędza w danym gospodarstwie domowym. Olga mówi o „niepisanej umowie”: „im więcej godzin naraz, tym mniej może być płatne, jest taka niepisana umowa. Czyli jak już musisz jechać do kogoś tylko na te 2 godziny, to fajnie, żeby to było więcej niż 10. A jak już jedziesz na 5 godzin, to możesz 9 euro zarabiać”. Gdy pracownica sprząta tylko 2 czy 3 godziny w jednym domu, aby się utrzymać, musi znaleźć kolejnych pracodawców, co wymaga dodatkowej koordynacji i jest czasochłonne. Rekordzistka sprzątała 17 gospodarstw domowych tygodniowo. Najczęściej uczestniczki badania sprzątały w 10-12 domach w tygodniu, w każdym od 2 do 8 godzin.

Ostatnim czynnikiem kształtującym wysokość zarobków pomocy domowych jest staż, czyli długość zatrudnienia w danym gospodarstwie domowym. Początkowo sprzątaczki mogą przechodzić przez okres próbny, podczas którego otrzymują niższą stawkę, a po kilku miesiącach lub latach pracy często domagają się podwyżek. Martyna: „Bo ja najpierw pracowałam za 10, potem za 12,5. Na początku pracowałam za 8, ale to bardzo krótko, 2 miesiące, później 10, 10 miałam przez 2 lata, no i w zeszłym roku pomyślałam, że zmienię na 12,5, bo tak już dziewczyny brały”. Sprzątaczki rzucają pracę i szukają innych adresów, jeśli otrzymują zbyt niskie wynagrodzenie, a pracodawca nie reaguje na prośby o podwyżkę lub sam ich nie proponuje.

Bonusy
Należy podkreślić, że wynegocjowana płaca dla wielu kobiet nie jest jedynym elementem dochodu. Sektor usług dla gospodarstw domowych opiera się nie tylko na zwykłych relacjach rynkowych, określonych przez podaż i popyt. Ze względu na emocjonalną, spersonalizowaną wzajemną zależność między pracownicą a pracodawcą, nierzadko do podstawowego wynagrodzenia sprzątaczek dochodzą tzw. bonusy czy gratisy. Jednorazowo mogą wynosić nawet 50 euro. Częściej są to kwoty od 5 do 15 euro. Uczestniczki badania wspominały również o okolicznościowych dodatkach: Stanisława otrzymała 800 euro z okazji ślubu, Dorota - wsparcie finansowe dla swojej matki przebywającej w szpitalu. Kobiety pracujące „na godziny” otrzymują dodatkowe pieniądze, jeśli pracodawca prosi je o wykonanie dodatkowych zadań po wyznaczonym czasie pracy. Emilia: „Czasami jak ona mi zada, mówię, czy mogłabym dodatkowy dzień przyjść. Jeżeli chce mnie ekstra ten trzeci dzień, każe mi np. myć okna i zostanę te pół godziny dłużej, ona płaci za to, bo ona nie wie do końca, ile czasu potrzebuję na to. Ona przypuszczalnie mówi, czy mogę na 2 godziny itd. Mówię tak, oczywiście, ale jak zostanę te pół godziny dłużej, bo jeszcze by chciała odkurzanie wszystkich pokoi i ona mi wtedy płaci”. Choć zdarzają się też pracodawcy, którzy odliczają każdy eurocent/pens. Małgorzata: „liczą każdy pens, każde 20 minut, jest dużo, kurde, 20 minut jeszcze, 2 funty czy tam 4, mogłaby jeszcze to zrobić”. Jeden z pracodawców odciągał od wynagrodzenia opłatę w wysokości 1,2 euro za parkowanie samochodu sprzątaczki przed jego domem.

Nie wszyscy jednak dotrzymują ustalonych warunków płacowych. Małgorzata: „Byłyśmy tam 6 godzin, ja miałam niby mieć 7 funtów za godzinę, ja zawsze mniej dostawałam, położyła mi 30 funtów”. Co gorsze, nie wszyscy płacą za nadgodziny. Małgorzata: „Ona mi tak dokładała, tak dokładała, że potem tak długo musiałam zostawać, że okazało się, że ja zamiast 7 funtów, to ja zarabiam u niej 3,5 funta za godzinę. Ja nie jestem asertywna i nie umiałam powiedzieć nie, koniec, ty mi płacić za 3 godziny i ja potem wychodzę”. Doświadczone sprzątaczki wolą ścisłe trzymanie się wyznaczonych godzin pracy. Monika: „Kiedyś byłam głupia, zostawałam te 15, 20 minut, pół godziny, nie płacili mi za to. I od 3 lat zaczęłam uczyć się, o nie, swoje skończyłam, wychodzę z domu”.

Dodatkową formą gratyfikacji są prezenty. Uczestniczki badania najczęściej wspominają o ubraniach, ubrankach i innych prezentach dla ich dzieci, słodyczach, kosmetykach (kremy, perfumy), czekoladkach. Iga: „Czasami dostaję ubrania, jak kobiety robią sobie porządek w szafach. To też jest miłe, bo te rzeczy są zazwyczaj fajne”. Niektóre otrzymały wino, sery, bony do sklepu, dofinansowanie do kursu językowego. Okazją do obdarowywania prezentami są święta. Choć gesty te były dla niektórych sprzątaczek zaskakujące. Emilia: „I muszę opowiedzieć taką sytuację, że pierwszy raz, kiedy dostałam prezent, to byłam w takim szoku, że mówię: ale przecież ja jestem tylko sprzątaczką. Ona do mnie mówi: o nie. Tak mi wytłumaczyła, że tak samo jakbym była członkiem rodziny, przyjacielem”. Kilka kobiet w podziękowaniu otrzymało też kwiaty.

Podsumowanie
Reżimy migracyjne, procesy globalizacyjne i polityki państw lokują sprzątaczki w nieuregulowanym i deprecjonowanym sektorze prac domowych, gdzie kontrakt jest przywilejem. Stosunkowo wysokie wynagrodzenie i dodatkowe gratyfikacje w sytuacji braku lepszych ofert pracy rekompensują migrantkom brak stabilności, tymczasowość i „niewidzialność”. Mimo rekomendacji MOP, wciąż brakuje formalnych narzędzi, by rozwiązywać problemy, takie jak np. niezapłacone wynagrodzenie za nadgodziny (konwencję o pomocach domowych do tej pory ratyfikowały tylko 4 państwa). Jednak sprzątaczki nie pozostają biernymi i bezsilnymi aktorami procesu migracji czy określonych kulturowo oraz ekonomicznie struktur nierówności, lecz znajdują inne rozwiązania, takie jak m.in. selekcja gospodarstw domowych tak, by wreszcie zarobki odpowiadały ich potrzebom. Nie oznacza to, że na poziomie polityki państw i globalnych regulacji nie ma pilnej konieczności zagwarantowania pomocom domowym przestrzegania praw pracowniczych.

Agnieszka Mróz otrzymała I nagrodę w kategorii prac magisterskich w XIV edycji konkursu Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w dziedzinie pracy i polityki społecznej za pracę pt. „Migrujące z Polski pomoce domowe. Warunki pracy i codzienne strategie oporu”. Praca została obroniona w 2012 r., a jej promotorem był prof. dr hab. Rafał Drozdowski.

Opublikowano w numerze: 41 / Kwiecień 2013 | Kategoria: Artykuły