Przemoc wobec pomocy domowych w Hongkongu

Na początku lutego 2015 r. sąd w Hongkongu uznał 44-letnią Law Wan-tung winną znęcania się nad cudzoziemską pracownicą, a dwa tygodnie później skazał na 6 lat pozbawienia wolości. Ofiarą była 23-letnia Indonezyjka, Erwiana Sulistyaningsih, zatrudniona u niej jako pomoc domowa. Gdy po 8 miesiącach udało jej się opuścić mieszkanie pracodawczyni, była w takim stanie, że trudno było ją rozpoznać.

Erwiana Sulistyaningsih po przybyciu do swojego miejsca pracy musiała oddać paszport, a w mieszkaniu, w którym pracowała, zamontowano alarm, który sygnalizował, gdy chciała je opuścić. Pracowała bez wynagrodzenia, była bita i głodzona. Sąd uznał, że Law Wan-tung jest winna 18 z 20 zarzucanych jej czynów, w tym poważnego uszkodzenia ciała, napaści, gróźb karalnych oraz niepłacenia za pracę. Jak stwierdziła sędzia Amanda Woodcook, skazana postrzegała osoby pracujące w charakterze pomocy domowej „jako ludzi niższych od siebie”. „Godnym ubolewania jest, że takie postępowanie nie należy do rzadkości, a sądy karne często muszą się takimi sprawami zajmować” - dodała. Ester Bangcawayan z Bethune House, organizacji z Hongkongu zapewniającej schronienie i pomoc prawną migrantom zarobkowym, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, wskazuje, że wśród osób zatrudniających cudzoziemskie pomoce domowe panuje przekonanie, że są ona towarem, z którego zysk należy zmaksymalizować. „Oni muszą sobie uświadomić, że ludzie to ludzie, nie towar” - podkreśla. Odwagę Erwiany Sulistyaningsih w dochodzeniu swoich praw i oddanie głosu tym, którzy pozostają niesłyszalni, docenił tymczasem magazyn „Time” i przyznał jej tytuł jednej ze 100 najbardziej wpływowych osób w 2014 r.

Szacuje się, że w Hongkongu ok. 300 tys. osób zatrudnionych jest jako zagraniczna pomoc domowa (foreign domestic helper). Większość z nich to kobiety pochodzące z Filipin i Indonezji oraz, w niewielkim procencie, z Tajlandii. Z jednej strony uważa się, że przepisy obowiązujące w tej byłej brytyjskiej kolonii bardziej chronią cudzoziemskich pracowników, niż ma to miejsce w takich państwach jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Singapur. Z drugiej strony, przepisy te wymagają, aby pracownik mieszkał ze swoim pracodawcą, a adres ten był jego jedynym miejscem pracy i zamieszkania. Przyczyną wprowadzenia takiego rozwiązania jest przede wszystkim, oprócz problemu przeludnienia, chęć zagwarantowania, że pracownik wróci do kraju po zakończonym, co do zasady dwuletnim, kontrakcie.                         

  KM

Źródła: census2011.gov.hk, news.yahoo.com, world.time.com, www.immd.gov.hk.

Opublikowano w numerze: 51 / Czerwiec 2015 | Kategoria: Migracje w UE i na świecie